Potrzeba matką wynalazku, tak było również i u mnie, choć nic nowego właściwie nie wynalazłam ;)
Przy okazji wysyłki listu nie mogłam znaleźć potrzebnego mi adresu. Kartka po prostu zapadła się pod ziemię.
Postanowiłam więc, zrobić sobie w końcu porządny notes na adresy.
Takie noworoczne postanowienie, uporządkować sobie wszystkie adresy, które są mi potrzebne na co dzień lub od święta.
Takie noworoczne postanowienie, uporządkować sobie wszystkie adresy, które są mi potrzebne na co dzień lub od święta.
Obmyślałam, obmyślałam, aż w końcu wymyśliłam jak ma wyglądać.
Nie planowałam tylko jednego, że wyjdzie aż tak gruby :)
Z papierowych czeluści wydobyłam zachomikowanego UHKowego Watsona, resztki kartonu kraftowego, stemple i zaczęłam tworzyć.
A efekt mojego procesu twórczego możecie ocenić sami.
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem z siebie bardzo zadowolona :D
I trochę szczegółów
A tu okładka z tyłu
Całość ma format 10x15cm, takiego formatu są też przekładki wykonane z kartonu kraftowego, natomiast same kartki do zapisywania adresów są formatu 8,5x15cm.
22 przekładki i 220 kartek (po 10 na każdą literę), do tego dwie okładki z beermaty i efekt taki, że ledwo udało mi się go spiąć 32mm sprężyną, choć nie obyło się bez drobnych potknięć - sprężyna po prostu nie dała się zacisnąć idealnie na okrągło i niestety jest mały odcinek prosty (co widać na fotkach).
Adresownik chciałam zgłosić na wyzwanie w Świecie Pasji - Coś nowego
cudnie wyszło,
OdpowiedzUsuńSuper! Moj wciaz czeka na stworzeie :)
OdpowiedzUsuńJest świetny :)
OdpowiedzUsuńJakby się okazało że Ci jest jednak zbędny... to wiesz gdzie mnie szukać. Świetny jest!!
OdpowiedzUsuń