Od soboty wieczorem jestem nieobecna. Nic mnie nie obchodzi. Praca, scrapy, nawet zakupy u Endiego nie cieszą.
Moja niunia, 15 letnia kotka, Nala, bardzo poważnie zachorowała.
Ma silne zapalenie płuc. Dziś byłam kolejny raz u weterynarza. Od niedzieli jeżdżę na trasie Lipiany-Stargard lub Szczecin-Stargard.
Wszystko kierunek weterynarz. Prześwietlenie wyszło fatalne. Kicia jest ciągle kłuta bo dostaje antybiotyki. Ale widać chociaż poprawę w jej zachowaniu. Ożywiła się, zaczęła jeść. Będziemy walczyć dopóki są szanse na wyleczenie i poprawę jej stanu zdrowia. Jeśli będzie taka potrzeba, to pomożemy jej zakończyć cierpienie. Nawet pisząc to ryczę jak bóbr. Zresztą od 3 dni nie robię nic innego, zwłaszcza po wczorajszej wizycie.
Muszę ogarnąć nieco dom, bo się nieco zakopaliśmy przez te 3 dni. Nic, kompletnie nic nie robiłam tylko martwiłam się i zajmowałam kotem
Muszę skończyć album dla teściowej, mało czasu zostało
Obojętnie co byś nie musiała zrobić, lepiej żeby nie cierpiała :( Jesli ma szanse przeżyć, ja bym się nie zastanawiała, bo przecież jak tu zostawić zwierzę w potrzebie :( Trzymam kciuki za Nalę! :*
OdpowiedzUsuńJa również trzymam kciuki, żeby wszystko się dobrze potoczyło! :*
OdpowiedzUsuń